W młodości byłem członkiem Polskiego Towarzystwa Turystyczno Krajoznawczego. W moim mieście organizacja ta była najbardziej aktywna w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, później członkowie miejskiego koła postarzeli się i organizowali podróże coraz rzadziej. Jeśli już, to były to raczej wycieczki autokarowe niż piesze, które lubiłem zdecydowanie bardziej. Autokarowa turystyka odpowiadała mi umiarkowanie ze względu na chorobę lokomocyjną, radość ze zwiedzania poszczególnych obiektów była mocno umniejszona przez dyskomfort jakiego doznawałem w trakcie jazdy. Do PTTK należeli też moja babcia, dziadek i matka. Znalazłem się tam niejako dziedzicznie. Mimo, że miejskie koło nie organizowało już wędrówek, przemierzałem okoliczne szlaki z matką, zdobywając nawet brązową odznakę. Do tej pory uwielbiam turystykę pieszą, choć na szczęście choroba lokomocyjna nieco mi przeszła, dzięki czemu jedynym dyskomfortem związanym z długotrwałą podróżą autobusem jest konieczność długiego trwania w pozycji siedzącej.

1 KOMENTARZ

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.